środa, 15 stycznia 2014

CHŁOPI- Teatr Muzyczny Gdynia, Kościelniak/Dziubek/Reymont

Na pierwszy ogień,największa i najgorętsza premiera Muzycznego im. Danuty Baduszkowej.

fot. P. Manasterski
SPEKTAKL: 10/10
REŻYSERIA: 10/10
SCENOGRAFIA: 8/10
CHOREOGRAFIA: 8/10

Komu polecam?
Wszystkim, niezależnie od wieku, płci. Ciekawym co kożna z tej książki zrobić, i chcącym się w końcu zmierzyć z klasyką literatury przedstawionej w przystępny sposób.




Nie pamiętam już kiedy usłyszałam o pomyśle wystawienia Reymontowskich "Chłopów" na scenie. Ale, ze w parze padało nazwisko Kościelniaka, czułąm się niezwykle spokojna i pewna sukcesu. Pierwszy raz spektakl oglądałam z ostatniego rzędu II balkonu- było to wielkie otwarcie teatru po remoncie, stąd większość miejsc dla ważniejszych gości. Jednak stwierdziłąm, że chociaż zapoznam się z muzyką a po miesiącu powrócę siedząc w bliższej odleglości. 
Jakie było moje zdziwienie, gdy okazało się, że jednak z tak odległego miejsca dobrze widać scenę! 

Kościelniakowe spektakle mają to do siebie- co zauważyłam w Idiocie, Lalce, czy paru innych spektaklach,  że nie zaczynają się od uwertury muzycznej, a reżyser próbuje utrzymać lekko mroczny klimat na samym początku. Trochę tak, jakby chciał pokazać zakończenie na początku, po tym wybucha muzyka przerywając tę ciemność i smutek wesołą nutą oraz światłami. Tak więc widząc początek wiedziałam, że sal nie pomyliłam i z pewnością jest to spektakl przez Kościelniaka reżyserowany.

Baaardzo mi się podobała piosenka zbiorowa- "Cicho, ciepło, sennie, jesiennie". Wprowadzała w klimat jesienny, i muzyka w tle wydawała się być wirem wciągającym w całą opowieść. Dodatkowo mała retrospekcja tego co nastąpi, czyli Jagusine podrywy i hulanki z kolejnymi to panami. Swojego dodawały kręcące się osoby na mniejszej obrotówce. Bardzo mi się ta scena podobała i wciągnęła od razu. Przepiękne.

Baryton Szyca pomieszany z głosem przerażonego Witka brzmi bardzo kontrastująco w kolejnym utworze..Stateczna melodia podczas zwrotek, i przyspieszony rytm akcji w trakcie refrenu dziecięcego. Układ pracujących wołów  w tle przypominał mi scenę z króla lwa- tej najsmutniejszej. A skojarzenie potęgował jeszcze reflektor który rzucał na scenę taki żółtawy poblask. Jak na pustyni obok lwiej skały. Więc również byłam zlękniona, czy Boryna Witka nie zleje, bo sceny z tłumem zwierząt na dzikim tle nie kojarzy mi się za dobrze. Dodatkowo podobało mi się że Józia początkowo odpowiadała grzecznie, oświadczając, że oczywiście przełoży tacie, a później z coraz większym zniecierpliwieniem, aż w końcu odpowiadała na odczepnego.
Przy Borynowych zwrotkach podobało mi się, zaprzeczenie tekstu obrazem. Tzn Szyc śpiewa o tym jak haruje itp., a w tle pojawia się cała gromada ludzi, pracująca na jego gospodarstwo.

Ruchać- ten wyraz pada wiele razy zwłaszcza w tej scenie. JESTEM PEWNA, ze to będzie ten moment, kiedy będą wybuchać salwy śmiechu na sali, jak przyjdą nauczyciele ze swoimi uczniami. Już mi za nich wstyd. Ale.. może pomyślą, że Ci "Chłopi" nie są tacy nudni jak przedstawiają zwykle w szkołach...?
21/09/13. Józce popsuł się ptak, co pomogło jej się nie nudzić przy trzeciej zwrotce, a Witka nie rozproszyło ani trochę. Dzielny chłopak!
  
fot. P. Manasterski
Wójtowa i Wójt przekonują na przepiękną nutę Borynę do znalezienia sobie kobiety- i to nie byle jakiej, bo Jagny. Urzekł mnie początek śpiewany przez Jacka Westera wraz ze skrzypcami, oraz późniejsza wymiana podczas śpiewania refrenu między Westerem, Kurdej a Szycem (za każdym razem inna osoba zacyzna śpiewać "we wsi tyle masz dzieuch.."). Wokal Kasi Kurdej jest imponujący. Jakby ją ktoś w tamtych czasach pozostawił na czas jakiś, bo nie możliwe jest nauczyć się tak pięknie śpiewać jak to ona czyni. Choreografia w tej piosence jest bardzo nienachalna- zaczynając od cały czas siedzących Wójtów, po panie z misami pierza. Panie w bardzo zalotny sposób poruszają się skubiąc gęsi w określonych ściśle ruchach, kończą jednak po prostu się nim wesoło obrzucając- jak to w życiu bywa.W tej scenie widzimy pierwszy raz (nie licząc sceny początkowej) Jagnę. W teatrze, mamy dwie Panie grające tę postać- kreujące dwie różne dziewczyny.  Jeśli miałabym wskazać mój ulubiony fragment muzyczny pierwszego aktu, to właśnie ten, jak Jagna zarzuca nogi na balę, i obrziera pierze śpiewając” Ja za wodą tyś za wodą”. To całe zawodzenie podoba mi się bardziej w wykonaniu Karoliny Trębacz. Jest delikatniejsze, generalnie ze względu na to, że Karolina po prostu- ma delikatniejszy głos. Uważam, że w  tej scenie chodzi o kuszenie Boryny śpiewem niczym syrena- co Karolinie lepiej wychodzi. Renia Gosławska pięknie wyciąga melodię, a dodatkowo wyraźniej śpiewa, jednak jej chrapliwy głos tu nie do końca pasuje.

Kolejna scena trochę mi się dłużyła. Nawet nie trochę. BARDZO. Poza tym trochę miałam wrażenie jakby śpiewali nie w rytmie- choć niby w rytmie. Taka trochę rozjechana ta piosenka mi się wydawała. Sam galop wykonany przez pracę dziewcząt był niezłym pomysłem, powodował, ze rzeczywiście "jechaliśmy". Galop tworzony stopniowo. Zaczynając od pojedynczych stuków, poprzed dodawanie kolejnych puknięć to tu, to tam. Jednak głównie ze względu na melodię nie byłam w stanie skupić się na tekście, który śpiewają Boryna i Dominikowa, którą po raz pierwszy widzimy na scenie. 
Na czym pracowały panny w trackie jazdy Dominikowej z Boryną?

W pierwszej scenie z Księdzem, pojawia się w tle melodia przypominająca scenę śmierci Zbyszka Sikory w Lalce. I jeszcze jego obecność na scenie nie dawała możliwości od odejścia od tego skojarzenia. Reszta poprawna. Bez większych szaleństw, ale i przyczepić się nie ma do czego. Podoba mi się Anioł chodzący pomiędzy Księdzem a Kubą i zbierający robaczywki. W między czasie podmienia na prawdziwe jabłko, któe z nudów konsumuje.

W końcu Boryna dociera na Jarmark- Całą ta scena kojarzyła mi się tym razem z My Fair Lady. Tam jest podobna scena na wstępie, gdzie jest wielki hałas i w połowie sceny wchodzi Eliza. Tu wchodzi po środku Jagna- grana również przez Karolinę Trębacz( choć nie zawsze;)). Kolorystyka podobna. Wypisz wymaluj, Majferka. Choreografia jest świetna, aż dziw, ze nigdy nie trafiłam naspektakl, gdzie ktokolwiek by się potknął. Jednak troszkę za długa ta scena była. Czepiam się, ale nie działo się w niej aż tyle, żeby musiała być tak rozwleczona- ale po oklaskach sądząc innym Zwykłym Widzom podoba się najbardziej, więc pewnie nie dostrzegam jej uroku.

fot. P. Manasterski
Dochodzimy do piosenki Jagny, która wykonuje ją przed domem Młynarza. Bardzo mi się podobała ta scena.Jagusine bujanie się na boczki w zwrotce i obracanie w refrenie. Takie proste, a tak ładne zarazem. Dom Młynarza obracający się w tle był bardzo hipnotyzujący. I to jest scena, gdzie Renia podobała mi się bardziej. Jej monolog patrząc z zazdrością  na dom, był tak przeuroczy, że tylko ją do piersi przytulić i jej to wszystko podarować. Wyszła jej całą naiwność, i... próżność? Renia wiedzie prym w moim prywatnym rankingu w tej scenie ze względu włąśnie na ten monolog. Samo wykonanie przez obie aktorki jest niezwykłe i ciężko wybrać lepszą, a właściwie nie jest to możliwe. Podziwiam dziewczyny, za sprawność fizyczną, bo tak się kręcić i śpiewać, to wręcz nie możliwe. Brawo!

Zaraz po kolorowych marzeniach Jagny, ta spotyka Mateusza. I tu znów widzę dwie różne Jagienki. Karoliny, jest kokietką, niedostępną, acz zalotną. Reni,jest typową nastolatką. Wręcz skacze z radości, gdy ujrzała Mateusza i tak uroczo się śmieje.

Rozchodząca się plotka na temat posłania Borynowej wódki do Jagny podobała mi się przeogromnie. Pięknie rosnący łańcuszek gospodyń wiejskich przypadł mi tym bardziej do gustu, gdyż we Francesco była podobna scena zaczynająca się od dwóch osób dochodząc do 14( muszę policzyć ile osób siedzi ostatecznie. może 14 ;)). Obieranie modrej kapusty myślałam, ze zostanie pominięte, a tu niespodziewanie było ujęte w spektaklu. A dodatkowo odczepianie liści od kapusty daje taki sam dźwięk co odłamywanie ich od głąbów świeżego warzywa.

Kuba i Witek i ich obchody święta zmarłych. Pieśń Jezu mój, Jezusiczku.. Piękna. Chyba moja ulubiona. Głos Zbyszka Sikory w tej piosence jest niesamowity. Przepity, stary, zmęczony. A do niego dołączający później młodziutki głos dziecka. Niby młodziutki, ale takim tonem śpiewany, że słychać też przeszłość jego. Podoba mi się że starzec śpiewa tak jakby skacząc sylabami  po nutach. Bardzo sylabizuje wyrazy. Dodaje to cierpienia w jego kwestii. Jeszcze każda osoba patrzy inaczej- nie każda przed siebie- włąściwie jedynie Kuba patrzy przed siebie, Witek spoziera w dół, a Anioł, do nieba. Cuuudo . Muzyka przecudowna. I scenografia z tym krzyzem, prawie pusta a tak pełna... 

Scena z Antkiem, radzącym  się księdza w sprawie zaślubin ojca pokazuje wewnętrzny dramat który dzieje się w jego głowie. Ten mętlik, hałas... Kowal kuje żelazo, ksiądz woła Siwulę, Magda obiera ziemniaki, wrzucając je głośno do wiadra, wójt dorzuca swoje trzy grosze, Jambroży dzwonił dzwonkiem a Anioł biega rozbawiony całą sytuacją. Aż ma się ochotę zatkać uszy i uciekać jak najdalej, jednak jest to najpiękniejsze pokazanie duszy Antkowej.

Piosenka Kowala. Bardzo podobało mi się jego materialne spojrzenie na świat. I ruch marionetkowy- sugerujący właśnie poddanie się w ręce pieniędzy. I to jak śpiewa "O" ,ładnie tak wyciągał ;). Choreografia w tle też była niczego sobie. I ogólnie styl piosenki podobal mi się o tyle że nie było w niej folkloru, którym troszke byłam już zmęczona. Świetny pomysł na zejście z tego muzycznego tematu choć na chwilkę. Niestety to wyciąganie które mnie tak urzekło w wykonaniu Krzysztofa wojciechowskiego, nie powtózyło się już nigdy w tym samym wydaniu, co na premierze. Szkoda, ale mam nadzieję, ze to powróci.

Niby fajne Borynowe wesele, ale również mi czegoś brakowało. Sporo tego folkloru w spektaklu, stroje się nie zmieniły zbytnio również- więc troszku mi się z targowiskiem kojarzyło i miałam wrażenie, że ta scena po prostu powróciła. Boryna był najbogatszym człowiekiem we wsi, był głową stada wiejskiego, a wesele takie sobie..
Brakowało mi, żeby czasem Kuba wykonał jakiś ruch na łóżku. Obserwowałam go bacznie i mam wrażenie, że ani drgnął przez całość wesela. Niezwykłe było wyłączenie muzyki i śpiewanie "oj dana dana" jedynie szeptem przez imprezowiczów w czasie czesania się Jagny. Brzmiało jak dzisiejsze basy w innym pokoju słyszane. 

fot. P. Manasterski
Zastanawiałam się jak rozwiążą scene śmierci. Wiadomo- odcina sobie nogę, ale bałam się że będzie ona jakoś sztucznie obcięta, co popsuje spektakl. Mimo wszystko podobał mi się ten sposób w jaki to zrobili- mniej niesienie tej nogi w wiadrze- ale to już po prostu było obrzydliwe. Tak czy inaczej,współczuję Zbigniewowi Sikorze,że nie ma godnego zmiennika. Nie może zobaczyć jak pięknie ta scena wypada. Wstrząsy, rzucanie się po łóżku.. rwany głos. Razem tworzą przeokropny obraz umierającego Kuby.
Gdy Kuba umiera, Anioł mierzy wianek Jagusiny, i uroczo bawi się wstążkami, to je oglądając, gładząc, później zaplatając sobie warkocz.

fot. P. Manasterski
Modlitwa. Anioł miał zbyt zadziorny głos. Ale to nie przeszkadzało, jednak było zaskakujące( gdzie ten niebiański chorał), co wybiło mnie po raz pierwszy z wyobrażenia. I o ile zwrotka jakoś tam szła, to refren uciekł. Totalnie nie wyszedł. Rozumiem bitwę dźwiękową smutnej modlitwy i weselnych bitów, jednak wolałabym, zeby modlitwa była bardziej na pierwszym planie. Piosenka ta ma ogromny potencjał, tylko skopali z nagłośnieniem. Liczę szczerze, ze siedząc bliżej akustyka okaże się być inna i Anioła będę doskonale słyszeć i wtedy będzie jasne- Kuba nie żyje.
Tu muszę jeszcze wtrącić, że jeśli piosenka ta by wyszła, tak jak sobie wyobrażam- a wiem ze do takiej zmiany dojdzie, bo w końcu ktoś się zorientuje, że coś jest nie halo- to scena będzie podobna do zakończenia pierwszego aktu w musicalu Francesco. I właśnie po niej wychodząc będziesz przez całą przerwę słyszeć jedynie melodię tej ostatniej piosenki, bo tak mocno będzie chwytać za serce, i długo z uścisku wyrwać się nie da. Ale tu trzeba jeszcze popracować. Więc póki co jestem na nie. 
Jednak akustyka z przodu w tej piosence jest lepsza. Zdecydowanie słyszałam, co dziewczyna śpiewa. Chyba, ze ogólnie się coś w tej kwestii zmieniło i jest słyszalne wszędzie- to zwracam honor.

TU KOŃCZY SIĘ PIERWSZY AKT. I pierwszy tom książki. Przyznam szczerze, że mając świadomość, ze akcja Chłopów trwa cały rok, naturalnie oczekiwałam podziału Jesień i zima- akt 1, Wiosna lato akt 2. Więc siedząc i oglądając kolejne poczynania chłopów czułam się trochę zmęczona, że jeszcze jesień się nie skończyła i 3 pory roku mnie czekają. Ale gdy wyszłam na przerwę i zobaczyłam że minęły ponad 2 godziny, stwierdziłam, ze nie wiem kiedy to się stało.
  
AKT DRUGI. ZIMA, WIOSNA, LATO
I tu najbardziej na wstępie podobała się delikatna muzyczka na samym początku. Delikatna, jak padający śnieg. Niezwykła,magiczna... Odcinająca się od tych złych czasów w których zastajemy bohaterów. Pomysł śniegu poduszkowego(on ma na sobie wydrukowane śnieżynki- urocze!) przypadł mi do gustu. Zastanawiałam się jak to rozwiążą, bo obsypanie sceny śniegiem byłoby zbyt prostackie i wiedziałam że Kościelniak na to nie pójdzie zdecydowanie. Poduszki lekkie jak śnieg- idealna metafora.

 Byłam bardzo zdziwiona wokalem Marioli Kurnickiej,która wykonywała piorewszą piosenkę w drugim akcie. Podobała mi się jej interpretacja,, i byłam zaskoczona jej całym wykonaniem. Chyba nie kojarzyłąm tej aktorki z jakąś większą rolą. Od dziś będę z pewnością- zmienniczki coprawda nie widziałam, ale Mariolę kupuję w stu procentach.W tle rozważań i wściekłości Hanki, Jagna ciągnie śpiącego na wozie Antka,  cały czas zastanawiałam się jak ona może tym wózkiem po poduszkach przejeżdżać!

Piosenka u drwala. Kolejna zbiorówka która mi się podobała. Jak uderzali toporami o ziemię cały czas się bałam, że zrobią dziurę w scenie i znów będze trzeba robić remont. Bardzo podobał mi się moment w choreografi, gdy mężczyźni łapiąc za pas tworzyli tarczę od piły mechanicznej. Przepiękny element. Jet jednak coś, co bardzo ale to bardzo przeszkadzało, i wywołało ciche śmiechy wśród widowni. Nie rozumiem dlaczego właśnie tak została rozwiązana scena bójki Antka z Mateuszem- i czemu na koniec rzuca nim "kiej snopem siana "( w końcu te słowa padają z ust Mateusza w dalszej części). Mimo wszystko uważam, że mogli sobie to po prostu darować, i bitwę załawtić za kulisami, pamiętając, że jesteśmy w teatrze i Zwykły Widz się domyśli.

Wigilii była ładnie zorganizowana. Przypominała troszkę scenę ze skrzypka, nie jest to złe, ponieważ właściwie jesteśmy w tym samym środowisku, i w podobnych czasach. Jedynie religia inna. Muzyka bardzo ładna, i zadziorna- co bardzo Jagustynce  pasowało. Najpierw rodzina siedzi i patrzy się wprost, później nad nimmi pojawia się głowa tura i spogląda na każdego z kolei. Nie znam się na utworach, ale myślę, że ta piosenka musi być bardzo trudna, co obydwu paniom Oli Meller i Magdalenie Smuk wychodzi.



Piosenka Antka wyśpiewana w kierunku kochanki była przerażająca. Rafał Ostrowski pięknie wczuwał się w rolę Antka, i wtedy tak naprawdę można było zobaczyć jaka Jagna jest naprawdę (oczywiście były momenty zdrady itp wcześniej, które już to pokazały, ale ta scena ujmowała to dosadnie). Jego wściekłość i wywody na jej temat były szalenie smutne i przygnębiające, co niesamowicie kontrastowało z Jagną, bujającą się z tyłu i kręcącą (jak w jej piosence). No ja osobiście miałam ochotę podejść do Jagny i ją trzasnąć, że tak tego Antka skrzywdziła ( nie mówiąc już o tym, że właściwie to Borynę krzywdziła..).
"Refren znów podobny do Frankowego. I właściwie na ten sam temat. Tam było o zdradzie zakonników św Franciszka. I tu podobnie. Jagna też go zdradziła" Taki zapisek znalazłam wśród swoich teatralnych notatek, szczerze mówiąc już podobieństwa nie widzę.
fot. P. Manasterski

Scena obrony lasu przed wycięciem lasu przypominała tym razem "Zabić go" z Pięknej i Bestii (reż. Maciej Korwin). Podobała mi się kosa która niby była sztywna, a w niektórych momentach choreografii była miękka jak mały bat. Muzyka mnie nie porwała, ale spełniła swoją rolę. I tu znów pojawia się element słomianego przeciwnika Antka, z którym się bije- i tu już w tekście nie doszukałam się aluzji do "siana" więc nie rozumiem po co to.. No naprawdę... nie wygląda to najlepiej.
Gdy nastąpiło zabranie Boryny i położenie go na łożu a następnie rozwieszenie tej wiechy nad nim nie wiedziałam już czy on żyje czy nie. W którymś momencie padło takie bladoniebieskie światło na scenę- sugerujące właśnie jego odejście. Więc sporym zaskoczeniem było, jak dalej wołał służbę.Za duża różnica symboliki- odkładanie do łóżka i białe światło w teatrze przeważnie oznacza śmierć, nie ciężką chorobę. Ciut przeszkadzało. Ale ciupinkę- w końcu gdy się odezwał ,już wiedziałam że żyje.

Scena gdy Jagna śpiewa, żeby Boryna odszedł jak najprędzej była przerażająca. Piękna zarazem. Ale taka przykra. Podobała mi się złość wyładowana na girlandach, którymi majtała po scenie tak jak Wokulski ciskał skrzyniami z parasolkami w Lalce. Bardzo mi się podobała piosenka- w tym momencie poczułam ogromną nienawiść do Jagny. O wiele bardziej podoba mi się tutaj głos Reni- bo o ile jej chrypliwy głos do przeuroczej dziewuszki nie pasował, to do wściekłej baby i owszem. To niesamowite, że ta dziewczyna żyła w przekonaniu, że to inni są winni jej krzywdzie...


Podobałami się pieśń wykonana przez Dominikową, obie panie śpiewają ją podobnie (Dorota Kowalewska i Agnieszka Kaczor). Agnieszka, jest bardziej głośną matką, i mimo, że obie strasznie zrzędzą, krzyczą i dogryzają, to Kaczor jest "bardziej". Jednak nie mam tu swojej faworytki, obie sa tak samo dobre. Na ostatnim spektaklu, gdy własnie Pani Agnieszka odgrywała tę rolę, miała cały czas otwarte oczy- nie pamiętam dokładnie, ale chyba Pani Kowalewska oczy ma zamknięte. Jesli jest tak jak mi się wydaje, to zamknięte oczy podobają mi się bardziej- jest to naturalny odruch autonomiczny, że oczy zaciskamy z całej siły, gdy nas bolą. A dodatkowo cała melodia znów nie była zbyt ludowa i dzięki temu się wyróżniała. Nie było zaciągań ludowych, co pozwoliło zrozumieć dokładnie o co chodzi
Chociaż scenę ogólnie uważam za niedokończoną. Szymek wyszedł, no i w sumie nie wiadomo co z nim się dalej działo. Wiem ze niby nie da się wszystkiego pokazać.. ale trochę urwana i nie dokończona ta scena.
Poza tym, Szymek książkowy miał 30 lat. Ja rozumiem, że Dominikowa trzymała go krótko itp, ale tu na 30 nie wygląda- i nie pokazuje, że jest on taką.. starą panną.

Scena śmierci Boryny była przepiękna! Nie wyobrażałam sobie jej wcale, prócz może modlitewnych śpiewów nad jego łóżkiem.Powiedziałabym, że to takie skrzyżowanie hair Kościelniaka z Capitolu ( scena śmierci z piosenką "Let's the sunshine" i nędznikowego filmu( końcowa scena). Bardzo prosta, ale łapiąca za serce. Chór śpiewający "Gospodarzu, gospodarzu" był baardzo przyjemny w słuchaniu i ściskał za gardło.

Boże ciało. ( tu Aniołowi na premierze mikroport wysiadł).Scena bardzo symboliczna. Podobał mi się ten cały obchód, pokazywał przepięknie odsunięcie się od Jagny całej społeczności. Scena niby radosna-  zło przegrywa, Antek dobry człowiek wraca do wsi, zbiory trwają.. A mimo wszystko Jagny trochę żal. Że taka naiwna kobitka z niej. Niby wiele osób skrzywdziła, ale nie do końca wiedziała co czyni. Wywiezienie na wozie z gnojem jednak nie było tak brutalne jak mi się wydawało. Chyba prócz farby dodałabym tu trochę roślinności, żeby się coś więcej na ciele ostawało, bo nie było to aż takie okropne jak powinno być. a i Jagna jakoś się nie wyrywała. Nie odbierałam tego jak przyznanie się do winy i pokorne poddanie się karze, ani jak poddanie się karze dla świętego spokoju. Po prostu Karolina przybrała swoją pozę, żeby nie było za wiele widać i tak ją mazali. Wymaziali, weszła do wora i nara. I w sumie nie wiadomo co ta Jagna o tym myślała. Czegoś mi tu brakowało. Renia pokazywała za to swój bunt i sprzeciwienie się niesprawiedliwej, w jej mniemaniu, karze. Tak więc i tu Renia spisała się lepiej, bo pokazała co Jagna czuje/myśli/ przeżywa.
W jakiejś recenzji pojawił się tekst sugerujący, że widzowie w pierwszych rzędach będą mieli na co popatrzeć. Nie znam się, ale nie uważam, żeby akurat nagość kobiety dla dorosłego(!) mężczyzny była aż tak godna uwagi, żeby o tym wspominać w swoim tekście

fot. P. Manasterski
Wyrzucenie Jagny przez Antka podobało mi się. Nie ma czasu na znajomości. Wiem, że nie Kościelniak to wymyślił, ale ten moment mi się podobał. Najważniejsze jest dobro ogółu, a nie układy- i tak powinno być. Wszędzie!

Cudowne jest to, że ta sama historia powtarza się w kółko.Na poczatku worki po ziemniakach były wynoszone i zbierane ze sceny i tak samo stało się z Jagną. Na przełomie lata i jesieni, czyli wszystko zaczyna się od nowa. 
KONIEC!


Takie dopiski, o których przypomniałam sobie po czasie ;)

*Nie podobało mi się za to, że raz na jakiś czas jakieś dziewczyny nagle były w mocno zaawansowanej ciąży. Np Wójtowa. Ja wiem, że to przenośnia itp, ale jednak najpierw taka Kaśka chudzinka a w następnej scenie wybiega z brzuchem prawie rodząca. Przynajmniej z mojej perspektywy nie było widać "pośredniego" stanu.

*Śmieszne były momenty, gdy Dziedzic stał i krzyczał coś o dziedzicach. Śmiesznie brzmiało to z jego ust.;)


*Jedzenie- kolor. Świetnym pomysłem było moim zdaniem zrobienie jedznia, zwierząt i innych dodatków z jednego, szarego materiału. Na scenie było dostatecznie kolorowo, więc żywność w tym kolorze z pewnością wystarczyła

*Swoją drogą, co za czasy.. teraz jakby chłopak nie dopilnował krowy  to kazdy popukałby się w głowę i jeszcze oskarżył ojca za nieodpowiedzielność. A dodatkowo jeszcze wyśmiali,że kto malcowi zostawia krowę pod opiekę.

* Żeby nie było zbyt pięknie i kolorowo, wiekszości słów piosenek zbiorowych nie rozumiałam i musiałam wyciągać sens z kontekstu. Z każdym spektaklem później było coraz lepiej.


·          

OBSADA:
JAGNA -Karolina Trębacz- Wielkim zaskoczeniem było to, że mi sie podobała. Od samego początku. Piękny biały śpiew, zawodzący przy pierwszej piosence (tej przy której Wójt wymienia z kom Boryna mógłby sie hajtnąć)- bardzo mi się podobał, brzmiała tam jak taka Syrena kusząca swoim śpiewem. Cudnie. Poza tym jej kształty kobiece były pasujące do postaci. Z układami sobi radziła nieźle, warkoczem majtała jak trzeba. Tak więc mam pewne obawy co do Reni. Myślę, że chociażby wyglądowo może nie pasować. Co do wokalu wątpliwości nie mam ale obawiam się że może mi nie pasować- co chyba zdarza się pierwszy raz w życiu ;) Tak więc póki co, Karolina Trębacz jest moją Jagną. 
Podobało mi się, że Kościelniak pozwolił widzom ocenić, czy Jagna jest dobra czy nie. Nie stworzyl postaci z góry złej, i mimo, że zakończenie jest jakie jest pozostawia do myślenia- czy to był dobry wybór czy raczej mogli dać jej jeszcze szansę. Jagna była strasznie naiwna, a zarazem pewna siebie. Niby kochała tych wszystkich mężczyzn, a z drugiej strony nie myślałą o konsekwencjach, jakie za tym stoją. 
Renia Gosławska- Bardzo byłam ciekawa Jej kreacji postaci, i tego, czy obawy się spełnią czy nie. Po zobaczeniu 3 spektakli z udziałem Trębacz miałam okazję do porównania. Budowa ciała była do przewidzenia- Renia nie jest kobietą z tamtych czasów więc nie do końca pasuje do roli prawdziwej, wiejskiej zadbanej kobiety. Co do głosu, jest tyle samo za co przeciw, więc skreślić tej Pani nie można. Z pewnością nadrabia aktorsko- w porównaniu do Karoliny, nie jest taka sama i widać jej przemianę od dziewczynki, do kobiety.  Tak więc u pań mam remis, z małą przewagą Karoliny.

DOMINIKOWA -  Dorota Kowalewska- Ogólnie zero uwag. Bardzo podobała mi się w piosence, którą wykonywała wyrzucając Szymka z domu. Bardzo nerwowo śpiewała, drżącym głosem. Super! 

BORYNA - Bernard Szyc- Syc jak Szyc. Gra zawsze tak samo. Jak Tewje Mleczarz, Maurycy(Ojciec Belli).. i tu tez nie zaskoczył mnie. Grał poprawnie. Śpiewał czysto. Był Boryną. Nie był moim zdaniem postacią pierwszoplanową- a sądziłam, że taką własnie powinien być. Był najbogatszym człowiekiem we wsi i tyle- żaden główny bohater nie powstał. Jeśli takie było zamierzenie to ok. Do zarzucenia niby nic nie mam, jednak chciałabym żeby czasem grał jakoś inaczej. Oczywiście wiem, że to wynika z roli jaką musiał grać, więc nie jest to zarzut do gry aktorskiej- jedynie stwierdzenie. Ale ogromne wrażenie robiło na mnie jego przechodzenie przez próg- jako jedyny wchodząc do domu, podnosił nogę wyżej, coby o próg nie zahaczyć. Świetnie!

ANTEK - Rafał Ostrowski- właściwie najmocniejsza postać w całym spektaklu. Od wejścia na scenę, do zejścia zostawał osobą nr jeden. Przy nim Boryna nieco łagodniał, co nie do końca powinno miec miejsce, ale też pokazywało siłę "młodych". Podobały mi się jego zaloty, jak i twarde postawienie sprawy przy wyrzucaniu Jagny z towarzystwa wiejskiego. Wokalnie jak zwykle dobrze, i to chyba jedyna postać którą również mogę ocenić pod względem aktorskim. Bardzo mi sie podobała jego kreacja Antkowa, miotanie się po scenie. To jak się denerwuje i blokuje całe ciało i jedynie głową rusza. Zupełnie inny od Wokulskiego. Zupełnie. W życiu bym nie powiedziała, że grała je ta sama osoba.

HANKA - Mariola Kurnicka przejmująca była w wielu momentach jako Hanka, udało się jej zbudować postać kobiety szybko dojrzewającej, zdeterminowanej, która „pozwala" sobie na odkrycie siły, jaka w niej drzemie, a która obyczajowo do głosu dojść nie mogła. Taka początkująca feministka. Nie myslałam że w Chłopach jest postać kobiety tak silnej jak ona co  było dla mnie ogromnym zaskoczeniem. Bardzo fajnie zaśpiewane i wytańczone przez nią układy. 

JÓZKA - Paulina Łaba- Nie wiem jak ona była ucharakteryzowana, ale z daleka wyglądała na malutką dziewuszkę, ciut starszą od Witka. Bardzo mi się podobała jej Józia i tym bardziej ciesze się ze została oficialnie aktorką Muzycznego. Jej postać była ciepła, i zupełnie odmienna od reszty mieszkańców Wsi. Bardzo dobre dziecko z niej było, jak broniła chłopca przed wściekłym ojcem. I mimo że była ukochaną Borynową córką, była gotowa się postawić w obronie słabszego Witka. 

KUBA - Zbigniew Sikora Kuba z przeszłością bolesną dla niego samego, którą wspomina w samotności i która oskarża o niezawinione cierpienie całego pokolenia i narodu. Postać Kuby nabiera wyjątkowości również dzięki kreacji, jaką stworzył Zbigniew Sikora. Aktor nadał tej postaci głębi, odsłaniając jej naturę - człowieka prostego, silnego, wytrwałego, ale też niezwykle samotnego i skromnego. Liryczna pieśń, jaką zaśpiewał przy grobie powstańca, to przejmująca do łez opowieść o nim samym i zdławionym narodzie. Chyba moja ulubiona postać. Dobrze że nie umiera w 20 minucie jak Fantyna.

WITEK - Kacper Jank /Kamil Rykała - Nie wiem który występował.. Tak jak Cosettki zawsze byly podobne, to i tych rozróżnić nie potrafię;) Ogólnie byłam zaskoczona grą tego dziecka. Nie wiem czy jest jakimś aktorskim dzieckiem, ale jak na tak dużą rolę, można powiedzieć dwie piosenki prawie solowe- szacun. Śpiewał czysto, w rytmie. Nie bawił się dźwiękami, śpiewał co do nutki, ale nie ma co oczekiwać od takiego malca, że będzie śpiewał na lajcie. Tak więc Rewelka! Może jedno zastrzeżenie... "mój" Witek nie do końca wymawiał "R" 

WÓJT - Jacek Wester- troszkę martwię się o niego.. coś się dzieje z nim niedobrego. tylko nie wiem co... Grał poprawnie, ale cały czas w jego głosie słychać było smutek. Starał się ze wszystkich sił grać dobrze, jednak coś mi nie pasowało. Nie było prawdziwe. Mam nadzieję, że stresował się otwarciem i stąd te problemy z grą. Dał się totalnie zdominować żonie, i zdawało się, jakby to ona własnie wioską zarządzała. Wiem jakie ma możliwości, i wiem że na tej scenie to nie był on. Czekam na starego Jacka.
ed. 2014r. Jest lepiej! Zdecydowanie radzi sobie świetnie. Postawny wójt z niego i aniezły kombinator. Bardzo lubię jego wzrok w  kierunku Jagny gdy chce ją zbałamucić. Świetnie Panie Jacku, tak trzymamy!!! WÓJTOWA - Katarzyna Kurdej- ehh ten jej zadziorny głosik. Troszkę dominowała Wójta właśnie pod tym względem. Dźwiękowo wyglądało to trochę tak, jakby to ona była wójtem. Poza tym, chyba już wspominałam o jej brzuchu "znienacka" co mi troszkę przeszkadzało. Ale to szczegóły. Czepiam się ;)

KOWAL - Krzysztof Wojciechowski- Megaaaa! W Fame go uwielbiałam i uwielbiam nadal. Jego marionetkowe wręcz ruchy były dopracowane co do stąpnięcia. Nic dodać nic ująć. Cieszę się że nie ma zamiennika i nie będę musiała się martwić, czy na niego trafię.
Ed. Ostatnio ma zadyszkę w trakcie śpiewania. Piosenka jest bardzo wymagająca i rozumiem, ale ze słowami "chcesz w pysk dać, wyciepnąć za wrota" ledwo się wydabia... Ale mimo wszystko jedenz lepszych utworów.
 
KSIĄDZ - Sasza Reznikow jako ksiądz staje się komediowym typem rubasznego dobrodzieja, którego religijność dopasowana jest do oczekiwań parafii, jakiej przewodzi. Bardzo do tej roli pasuje wyglądowo i akcentowo. 

MŁYNARZ - Łukasz Dziedzic- . Jego baryton strasznie nie pasował mi do wiejskiego głosu. Nie uważam, że ludzie na wsi mają inny głos, jednak gwara pozostawia ślad zawsze, a on mówił jak najbadrziej poprawną polszczyzną.

ŚLEPIEC - Tomasz Fogiel- Reżyser powierzył mu rolę ludowego poety, który  przysłowiami podsumowuje pewne sceny (często bawiąc publiczność do łez), niektóre tłumaczy, inne zapowiada. Nic więcej dodać nie mogę. Na zdjeciach zobaczyłam jak on wygląda, i powiem szczerze, że nie wiem czy chcę siedzieć blisko, a z pewnością nie po prawej stronie! FUJ!

ANIOŁ - Maja Gadzińska /ad/ Anioła można odbierać jako ducha wsi lipeckiej i szerzej jako symbol polskości . Anioł jest klasyczną  postacią wieloznaczną, tak jak Magazynier w "Lalce", tancerka w "Idiocie" czy "Operetce" w innych inscenizacjach Kościelniaka. Ma połamane skrzydła, jest brudny, głodny, naiwny, ale też gotowy do pomocy i towarzyszenia w trudnych momentach. Jest prawie ciągle obecny na scenie, w swoim świecie, ze swoim bagażem cierpienia. Wojciech Kościelniak który powierzył jej tę rolę (wybór niezwykle trafiony), rozbrajała widza swoją wdzięcznością i śpiewem, dojrzale i przemyślanie podanymi. Z mojej perspektywy zauwżalne były najbardziej.. zęby Anielicy- niesamowicie białe na tle umorusanej buzi. Ciekawy głos, trochę gryzący się z potulną postacią anioła początkowo nie przypadł mi do gustu, jednak po dłuższym namyśle stwierdzam, że pasuje idealnie pokazując moc postaci.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz