SPEKTAKL: 9/10
REŻYSERIA: 9/10
Komu polecam?
WIesz jakie orzeszki podaje się do relacji z golfa? Nawet, jeśli tak, warto zweryfikować tę wiedzę. Sztuka nie zmieni Twojego życia, ale na chwilę pozwoli o nim zapomnieć.
Pierwszy raz się również spotkałam z sytuacją, gdzie wejściówki można kupić już godzinę przed. To ma same zalety! Nie dość, że miałam możliwość kupienia czegoś do przegryzienia po podróży, nie musząc prosić osób w kolejce, żeby przypilnowały mi miejsca, to ma dodatkowy atut- jeśli przyjdę i okaże się, że wejściówek brak: zdążę dobiec do innego teatru!
<Rozbłyskają reflektory, a ja czuję... ciepło. Jest mi dobrze>
Na scenie pojawiają się co róż kolejni aktorzy. M.in. Wiktor Zborowski, którego od lat na scenie nie widziałam. Tu Liszowska, tam Bohosiewicz. I nagle, w drzwiach staje... Jamie Oliver we własnej osobie. Noł łej, mówi poprawną polszczyzną, z resztą, on jest kucharzem, nie aktorem! Zawsze w takich chwilach żałuję, że nie przeczytałam jednak programu. Tak więc wchodzi Jamie Olivier z przecudownym zacieszem na ustach, który towarzyszy mu prawie do końca. Jest on moim numerem jeden jeśli chodzi o bohaterów! Jego oczy, szukające jednak gdzieś intelektu i większego zrozumienia całej zagmatwanej sytuacji i szczery zaciesz na twarzy przy każdej sytuacji był niesamowity. Jarał się każdym wydarzeniem- a kiedy został odnaleziony pamiętnik Normana, słuchał go z takim zapałem, jak najlepszego scenariusza filmu dla dorosłych. Scenografia, początkowo biedna zostaje całkowicie odsłonięta a naszym oczom ukazuje się piękny (plastikowy) ogród.
Oczywiście na samym spotkaniu wszystkich postaci spektakl się nie kończy. Naszego Poniedzielskiego spotykamy, w trakcie pisania sztuki. Pisanie, to za wiele powiedziane, generalnie coś napisze i wyrzuca kartki- taki urok pisania na maszynie. Później pojawiają się wcześniej wspomniane postaci, które z nudów dość mocno komplikują sobie życie. Coś, co uwielbiam, to nawiązanie do faktycznego miejsca gdzie się znajdowaliśmy. Np. w obliczu zagrożenia jedna z par stwierdziła, że ma bilety na "Mamma Mia" i muszą iść. No ja to bym już wolała umrzeć, ale co kto lubi. Wspaniałą sceną było odtworzenie dotychczasowej akcji na szybszych obrotach- ta ich dykcja!!! Mamy nagłe odwrócenie nastrojów naszych bohaterów, i ci, co emanowali smutkiem są teraz wręcz w euforii, jednak czarne chmury zawisły nad parą, której spór początkowo nie dotyczył. Następuje przepiękna scena, która w mojej pamięci zostanie na bardzo długo- Jamie Olivier nagle gaśnie. Nie ma już tych obłąkanych oczu. Nie ma uśmiechu na twarzy. Jest za to smutek i przerażenie. Staje się nieszczęśliwym bohaterem niezauważanym przez (prawie) nikogo.Przepiękny, choć smutny widok.
Nie zapominajmy również o songach śpiewanych przez Joannę Liszowską- wspaniale napisana postać, która piosenkę znajdzie na każdy temat! Bardzo mi się podobał moment, kiedy wszyscy dołączyli się na koniec do śpiewania. Wiktor Zborowski ze swoim tembrem głosu mikroportu nie potrzebował.
Czasem niestety faktycznie odczuwałam gorszość mojego miejsca- nie które sceny (szczególnie te rozmowy przy stole) były dla mnie jedynie wersją audio. Ale... Czy to ma jakieś znaczenie? Dla mnie nie- jestem w teatrze w Warszawie, i to mnie cieszyło najbardziej. Poza tym warto poznać aktora z każdej strony. Będę iść ulicą, spojrzę na plecy- i już wiem,to Marcin Perchuć.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńPierwszy raz słyszę o tym spektaklu, ale będę musiała chyba bardziej się zagłębić o co w nim chodzi. Chociaż muszę się pochwalić, że w ostatnim czasie byłam w teatrze https://teatrszekspirowski.pl/ i jestem zachwycona tym miejscem. Jest to zdecydowanie najładniejsze miejsce w Gdańsku nie dość, że w środku to również na zewnątrz.
OdpowiedzUsuń.
OdpowiedzUsuńJeśli w Warszawie to do https://teatrkomedia.pl/ zdecydowanie warto się wybrać. Tam zawsze czeka na was ciekawe przedstawienie. Sama bardzo lubię do teatru chodzić i z chęcią chodziłabym częściej. Jednak wiadomo, nie zawsze ma się czas. Ale chociaż od czasu do czasu, jak najbardziej warto.
OdpowiedzUsuńDo teatru, na koncert czy inne wydarzenia warto chodzić. Zależy co kto lubi.
OdpowiedzUsuń