niedziela, 11 grudnia 2016

Notre Dame de Paris- OBSADA- Teatr Muzyczny w Gdyni (29/09/2016 o-teatr.pl)

ESMERALDA: przede wszystkim warto zwrócić uwagę na wiek „naszej” Esmeraldy. jakieś 15 lat różnicy na naszą korzyść. Słowa o jej dziewictwie nabierają wreszcie sensu. Jednak Esmeralda nie jest moją ulubioną postacią, i chyba nie zostanie.

Ewa Kłosowicz– Rola zagrana poprawnie, ale bez rewelacji. Czasem miałam wrażenie, ze jednak debiut aktorkę przerasta, nie potrafi odnaleźć się na scenie i po prostu po niej. (14/09/2016),

No nie. Nie widzę tu większych szans na poprawę i mam nadzieję, że prędko na tę panią nie trafię. Przykro mi, jednak bardzo słabo jej to wszystko wychodziło. W scenie, gdzie Phoebus siedzi z nią na łóżku i właściwie śpiewa, że już chce ją zaliczyć- miała minę przerażoną i bliską rozpaczy. Ok- pomyślałam, że widocznie czegoś wcześniej nie zrozumiałam i ona, niczym Fantine, nie chciała mu się oddać, więc zaciska zęby, żeby jakoś to przetrwać. Jednak kiedy otworzyła usta i zaczęła śpiewać, jak bardzo go kocha i chce się z nim przespać zaniemówiłam- już takiej dwubiegunowości na scenie nie widziałam dawno! To jeden z przykładów, niestety. (28/09/2016)

Maja Gadzińska– zdecydowanie póki co numer jeden! Zarówno wokalnie, jak u aktorsko genialna. Mimo niewielkiego czasu od premiery potrafi bawić się rolą, co nie często się zdarza. Nic dodać, nic ująć! chodzi. Wokalnie radziła sobie bez zarzutów. (16/09/2016)

QUASIMODO: niewątpliwie najtrudniejsza do odegrania postać. Dlaczego? Bo trzeba zmierzyć się z legendą. Łatwo nie było…

Janusz Kruciński– Aż dziwnie zobaczyć Go na naszej scenie. Bardzo się cieszę, że to własnie on będzie mógł w swoje CV wpisać główną rolę tego spektaklu, choć niestety do oryginału mu daleko. Brakowało przede wszystkim tak charakterystycznej chrypki i trochę brudnego głosu. Choć wychodząc, w głowie wciąż mam rozrywająca pierś pieśń  „Tańcz ma Esmeraldo”- przypomniały mi się czasy francuskiej barykady, a przede wszystkim to, jak potrafi być delikatny w gestach i śpiewie.(14/09/2016)

Michał Grobelny– Aktor początkowo mi nie znany, więc korzystając z narzędzi XXI w. wiem, że z aktorstwem miał nie wiele wspólnego. Znany z programów TV, których raczej nie za wiele oglądam. Więc sporym zaskoczeniem, był jego występ, który był po prostu genialny. Nie da się inaczej tego opisać. Był wspaniale zły i brutalny, później porażał skromnością, a dobroć w kierunku Esmeraldy wręcz wylewała się z jego serca. Każde jego wyjście było wspaniale dopracowane.(16/09/2016)

Chłopak był faworytem już po moich ostatnich odwiedzinach, ale widać jeszcze większe postępy przy pracy nad rolą. W końcu był głównym bohaterem na scenie.(28/09/2016)

GRINGORIE: trubadur, który wprowadza nas w czas katedr. Opowiada, wtrąca się, rozmawia i scala opowieść.

Maciej Podgórzak– ojej.. ciężka sprawa, totalnie mi się nie spodobał. Niestety- piosenka wprowadzająca w spektakl była tak fatalnie zaśpiewana, że zastanawiałam się, czy ja chcę wchodzić w tę historię! Ale już naprawdę źle było przy „Lune”. Bałam się, po prostu się bałam, czy on zaśpiewa do końca. Już tak się męczył, tak bardzo krzyczał, że naprawdę miałam ochotę ukrócić jego cierpienia. Po prostu nie. (14/09/2016) (16/09/2016)

Jan Traczyk – tragedia! Może nie wokalnie, bo tu był lepszy, ale wizualnie- no błagam! Wyglądał jak nastolatek, z bardzo źle dobraną peruką. W scenie w burdelu wyglądał wręcz jak dziecko, które po raz pierwszy za kanapą znalazło gazetkę ojca /choć w tych czasach chyba nieodpowiednią stronę www/.� Nie wyglądał nawet na trubadura, czy poetę, który widział już wszystko. Wiem, że w oryginalnej wersji tę postać odgrywa osoba młoda- ale bez przesaaaaady.  (28/09/2016)

FROLLO: Nie znam się totalnie na muzyce, tonacjach i tak dalej- jednak ta postać w którejkolwiek obsadzie jest po prostu dobrze zagrana.

Artur Guza (14/09/2016), (28/09/2016) – GE-NIAL-NY! Ta myśl hulała mi po głowie przez wiele wiele godzin po spektaklu. Aktor jak dotąd niedoceniany. Czasem coś skomponował, czasem zaśpiewał solo w koncercie sylwestrywym- jednak zawsze był gdzieś tam skrywany. I nagle wypłynął, na suchego przestwór oceanu- i dał popis. Jego głębia głosu, opanowane, wyważone gesty, przenikający wzrok- majstersztyk! (16/09/2016)

Piotr Płuska– myślę, że wystąpienie Artura Guzy było dla mnie tak szokująco dobre, że jemu nie udało się go przebić ani dorównać- nie mniej jednak, nie znaczy to, że było źle. Z męskich ról uważam, że jest w ścisłej czołówce

PHOEBUS: rola dla mnie nijaka- zarówno w polskiej, jak i w oryginalnej wersji. Nigdy nie rozumiałam decyzji Fleur i Esmeraldy.

Przemysław Zubowicz- śpiewał poprawnie, aktorsko też niezły. Po prostu nie jest to ciekawa postać, a z tym nie wiele mógł zrobić.(14/09/2016), (16/09/2016)

Maciej Podgórzak– zdecydowanie jest moim numerem jeden jeśli chodzi o aktorów grających Febusa. W piosence „Dręczy mnie” był wprost genialny i tak jak wcześniej była ona dla mnie bardzo monotonna i nudna- tutaj zdecydowanie odżyła. Choć jak wchodził w tej rozpiętej koszuli z włosami zaczesanymi do tyłu to wyglądał jak Danny Zuko Grease) (28/09/2016)

� CLOPIN:

Krzysztof Wojciechowski– gdy zobaczyłam jego nazwisko przy ogłoszeniu obsady- wiedziałam, ze sobie poradzi. Nie myliłam się, był wspaniały! To ADHD na scenie, to piękne zawodzenie wokalne, zabijanie wzrokiem. Majstersztyk!(14/09/2016) (16/09/2016)

Łukasz Zagrobelny (28/09/2016)- zupełnie inny- ale równie dobrze zagrany. Postać nie jest aż tak szalona i opętana, ale za to jest wspaniałym przywódcą, a którym każdy by poszedł! Ciężko było nie kojarzyć go  z Enjorlasem z Les Mizów-a w momencie, kiedy rękę zaciśniętą w pięść kierował w górę słyszałam w głowie „jeszcze dzień i będzie szturm- wolność jest na barykadach!”. Wokalnie petarda! Śpiewa łagodniej niż Wojciechowski, ale w tym wypadku nie jest to niedogodnością.

FLEUR DE LYS– wredne babsko. Co ten Phoebus w niej widział- nie wiem.

Weronika Walendziak– wielkie zaskoczenie. Pierwszy raz na scenie, bez wykształcenia aktorskiego- radziła sobie wspaniale! Przykre to, że czasem biła na głowy koleżanki- aktorki.(14/09/2016), (16/09/2016)

 Kaja Mianowana(28/09/2016)- przede wszystkim zupełnie inna interpretacja postaci. Kaja, jak dla mnie była taka zimną suką, która z premedytacją rozkochała Phoebusa, a później trzymała w garści i podjudzała. Scena, gdzie on śpiewa, że chciałby zajrzeć pod jej sukienkę, jest najlepszym tego przykładem- siada z premedytacją na nim okrakiem i śpiewa, że w sumie może ją już dziś mieć, jeśli tylko rozkaże powiesić Esmeraldę. I wskażcie mi faceta, który błąkając się od paru dni myśli tylko o jednym- nie zgodzi się zrobić wszystkiego, żeby tylko ***. Więc biedak poleciał, a blond Barbie wygrała. Kaja okropnie wyglądała w peruce.

Piękne tło całego spektaklu tworzyli tancerze oraz akrobaci. Często wykonywali triki bez zabezpieczeń na wysokościach- ale byli na tyle plastycznie umieszczeni w scenie, że przy „wizycie” głównych bohaterów byli dla nich wyłącznie tłem. Scena z dzwonami zapierała  dech w piersiach- zwłaszcza w momencie, kiedy odpinali zabezpieczenie i dyndali bez niego.

1 komentarz: