SPEKTAKL: 6/10
REŻYSERIA: 6/10
SCENOGRAFIA: 5/10
Komu polecam?
Osobom, które nie widziały wieelkich przedstawiań i nie mają zbyt wielkich oczekiwań. Mimo wszystko spektakl jest skromny, choć jeśli chodzi o repertuar Poznański zdecydowanie się z niego wybija.
Spektakl rozpoczyna fragment listu/informacji przeczytanej, przez przyjaciela Jekyla. Nastepnie widzimy dr Jekyla, który szuka lekarstwa dla pacjenta opentanego. Bardzo mi się podobał Janusz w " lost in the darkness". Bardzo był zaangażowany w samo poszukiwanie i nie mógł zrozumieć dlaczego nie można nic na tę chorobę zaradzić. Zaczyna bardzo delikanie śpiewać na koniec kończąc mocniejszym, wręcz decydującym głosem. Mimo, że jestem zwolennikiem mocniejszych piosenek na wstępie, sam utwór w sobie mi się podobał. Scena moim zdaniem została niepotrzebnie zostawiona pusta, z pewnością można było coś tu dodać.
Fasada- Bardzo mi się podobał tekst! Bardzo bardzo bardzo! Niestety w chórze czasem nie było słychać pojedynczych mikroportów, które coś dorzucały. Właściwie na miejscu producentów tę piosenkę dałabym na początek- była bardzo wciągająca :) Jedyne zastrzeżenie miałabym do aktorów- za długo rozwlekali śpiew. Chodzi mi o to, że powinno się tam śpiewać krótkimi sylabami a przez lekko przedłużone niestety wszystko się zlewało i nie możnabyło częściowo tekstu zrozumieć. Miałam tu skojarzenie w tej scenie z maskaradą z Upiora. Może to przez temat masek wkładanych na twarz?
Rada nadzorcza. Ok, w skład rady wchodziło 6 osób, więc nie będę się tego czepiać. Ale kto widział szpital w którym po korytarzu nie śmigają ludzie? Czemu za mleczną szybą nie widzieliśmy pędzących pielęgniarek/lekarzy/ludzi na wózku bądź chociaż animacji? Pusto to wyszło, a taki pęd myślę, że również dodałby tempa piosence. Nie podobał mi się strój Mart Wiejak. I nie chodzi mi tu o wielki wystający znad zadka welon ale o materiał, który był chyba plastikowy bo się nie układał w nic.
i teraz uwaga, coś mi się podoba ;)
Między piosenką a kolejną sceną nie było przerwy i muzyka była grana ciągiem.
Między piosenką a kolejną sceną nie było przerwy i muzyka była grana ciągiem.
Piosenka zaręczynowa- No jak dla mnie Krzemień tam wchodziła w tak wysokie dźwięki, które mnie bolały i naprawdę były nie przyjemne. Trzeba tu dodać, że Krucińskiemu popsuł się mikroport i okropliwie się sprzężał lub szumiał. Został on zastąpiony ogromnym, niedyskretnym mikrofonem statywowym. Właściwie udało im się zagrać do końca, mimo, że musieli się chwytać za ręce i się pocałować.
Właściwie długo się zastanawiałam jak mu tak szybko zainstalują mikroport- w kolejnej scenie stary mikroport zostal zdjęty i zastąpiony nowym (?). W każdym razie był z pewnością zdjęty, ponieważ z tyłu było widać sterczący kabelek. Po kolejnym zejściu już wszystko było na miejscu jak należy :)
<uwielbiam wpadki na spektaklach>
Podobał mi się motyw rozmowy córki z ojcem, chociaż też trochę Cosette z VJ zajeżdżało ;)
Burdel. W sumie nie rozumiem po co teatr inwestuje w schody które są użyte chyba w jednej scenie i do tego jak je podnoszą z powrotem nie ukrywają tego muzyką i strasznie trzesczą. Jeszcze są nie opuszczane automatycznie co powoduje efekt buju lamp w kolejnej scenie ;)
Lucy... Scena w któej pierwszy raz poczułam, ze mi się coś tak po prostu podoba. Myślę, że spory wpływ ma na to podobieństrwo aktorki, któą uwielbiam, co powoduje, że scena jest po prostu najlepsza!
Bardzo mi się podobało odskoczenie od spektaklu i od strony muzycznej, kolorystycznej i wokalnej. Wszystko przecudowne. Bardzo melodyjna piosenka i z pewnością będę jej w kółko słuchać niebawem. Z choreografią poszaleć nie mogli ze wzgledu na wielkość sceny, ale i tak na warunki które mają poradzili sobie świetnie!
To jest ten moment. W piosence zakochałam się w... dawno temu w wykonaniu Tomka Więcka. Nie wiedziałam wtedy o czym opowiada ta piosenka, z jakiego spektaklu pochodzi ale melodia mnie urzekła. Kruciński był milion razy lepszy od Więcka w mojej pamięci. Obłęd w oczach i napalenie, że w końcu to wszystko nastąpi. Końcówka wyciągnięta bez żadnego wibratta- niesamowita. Czy ten człowiek czasem fałszuje? Czy bywa nie w formie? Nie życzę mu tego, ale chcialabym to zobaczyć!
Dużo było scen, między którymi była pusta scena. To dość słabe i nie powinno mieć miejsca w teatrze muzycznym, który ma do dyspozycji również muzykę do zapełnienia pustki na scenie. Spektakl tracił na tempie, ktore jest tak istotne szczególnie w przedstawianiach muzycznych. Niestety takie rozwiazanie powoduje, ze sceny są nie spójne i zdecydowanie samo napięcie między scenami nie jest już takie jakie mogłoby być.
Transformacja. W sumie nie wiem czemu ale myślałam, że będzie on bardziej przemieniony. Wynikało to z pewnością z nieznajomości materiału bo później zobaczyłam, ze nie było to możliwe. Transformacja samego Jekyla w Hyde'a była dla mnie świetna. To jak Kruciński mówił normalnym błogim wręcz głosem który przerwał jego własny krzyk. Niestety trochę za komiczny był jego śmiech pod koniec tej sceny. Nie był on zdecydowanie wrogi.
Chce mi się żyć! Tu w końcu tak naprawdę zaczęło się coś dziać. Poczułąm, ze jestem w teatrze na przedstawieniu muzycznym i poczułam to i na płaszczyźnie muzycznej, aktorskiej, wokalnej, choreograficznej oraz w pozostałych rolach ;)
Nic poza pracą. Uwielbiam piosenki na dwugłosy. Cokolwiekby śpiewali, byłoby to cudowne, a tu dwugłos do kwadratu, więc nie będę się wypowiadać, ponieważ było to po prostu wspaniałe.
Zdecydowanie podobał mi się z powodu akcji, a le myślę, że wielką kropką nad "i" była rozszerzona rola Lucy, . A mało było Edyty. Przykro mi, ale mi na scenie po prostu jej brak aktorstwa przeszkadza.
Someone like you- bardzo mnie ta piosenka wzruszyla. To, jak ta kobieta pokochała Jekylla było bardzo emocjonujące. I to, że była dla niego nikim, i to, że on ją dostrzegł mimo zawodu wykonywanego oraz notabene posiadając narzeczoną. Trochę nawet jak dla mnie przeginał z tą czułością, ponieważ pozwalał jej poczuć się kochaną. A widać było, że jest tak dobrym człowiekiem, że nie zdradzi swojej dziewczyny.
"Chce mi się żyć- repryza". Baaardzo podobał mi się strój księdza ubranego w sutannę z płomieniami piekielnymi na dole. Naprawdę to połączenie robiło ogromne wrażenie. I Hyde'owe zawodzenie "ja będę żył wiecznie z szatanem" było obłędne tak samo z resztą jak obłęd w oczach Krucińskiego. Po prostu lubię takich brutalnych mężczyzn i się zakochałam!
"Zbrodnia". Trochę rozbawiła mnie choreografia. Nie wiem w sumie czemu, ponieważ nie potrafię powiedzieć co dokładnie mi się nie podobało. Chyba chodzenie przez aktorów na początku w kółko utrzymując stałą pozę w górnej partii ciała. W Lalce miało to sens, chociaż tam też całe ciała zamierały w bezruchu. A tu częściowo chodzili, częściowo zamierali. Nie czaję. Piosenka chyba również nie była moim faworytem.
W "niebezpieczna to gra" oczywiście chyba najbardziej zapamiętam jak bardzo Hyde rzucił nią o łóżko. Piosenka ładna, klimatyczna chociaż w sumie momentami nie wiedizałam już czy śpiewa ją Jekyll czy Hyde. Jakoś tak nie mogłam ogarnąć tego - a że jak się czegoś nie wie to jest głupie, więc stwierdzam, ze mi się nie podobało ;)
Fasada- repryza. Czy to tu się rozbiegły postaci po sali?
Konfrontacja- Ja chyba z założenia powinnam lubić utwory o takim tytule. Jeszcze się nie przejechałam na nich. Mało tego, powinni złe piosenki tak nazywać i czuję, że od razu by wiele zyskały. No, więc bardzo mi się podobało, że w jednym momencie Kruciński musiał na naszych oczach być Hydem i Jekyllem. I tak lawirował między tymi postaciami. Myślę, że wymagało to potężnych umiejętności aktorskich. Umiejętności również wymagało poprawne obsłużenie świateł (moim zdaniem zmienia się to jednym przyciskiem i to w takt muzyki, ale może się nie znam). Wraz z przemianą głównego bohatera zmieniało się również oświetlenie. Typowo teatralnie- ciepłe żółte światło do dobrego wcielenia, mok wokół i bijące białe światło do złego. Więc wraz ze zmianą technik aktorskich i dodaniem lub ujęciem chrypki zmieniało się również światło. Niestety, z wręcz sekundowym opóźnieniem. Nie przeszkadzało to mocno, ale wyobraźmy sobie jak byłoby to genialne, gdyby było dopracowane? Bardzo też mi się podobało jak Jekyll na początku był osobą silnie stojącą na ziemi, a Hyde wręcz upadłą i jak to w trakcie piosenki się pozmieniało, kończąc na odwrotnym ustawieniu panów.
No dobra. Na scenie ślubu chyba nikt się nie spodziewał, że J/H umrze. Wręcz przypominało to taki ślub Shreka, z tym że tym razem to z jego strony baliśmy się przemiany i liczyliśmy, że pocałunek królewny zdejmie z niego tę klątwę. Niestety, w imię nauki i popełnionych błędów Jekyll był zmuszony poprosić swojego przyjaciela, by ten go zabił zanim on zabije swoją ukochaną. Początkowo Emma próbowała go przywołać swoim (syrenim) śpiewem, jednak bardzo nieudolnie, i gdy Jekyll zaczął się przeobrażać to mimo wcześniejszego wystrzegania się noża, Gabriel zabił go uwalniając miasto a przede wszystkim Emmę od mordercy. Ale! Scena wyglądała na niedokończoną. Nie było wiadomo, czy mamy klaskać normalnie (czyli klaszcze kto chce), czy to już koniec i klaszczemy wszyscy- częściowo wzruszeni, częściowo zadowoleni z końca przedstawienia i szczęśliwi, że będziemy mogli w końcu iść ten mecz obejrzeć. Okazało się że to koniec. Muzyka, napisy końcowe, the end.
Akt drugi..
I niby bardziej mi się podobała tak właściwie mam nie wiele do powiedzenia w tej kwestii ;)
W naszym dawnym śnie- piosenka nie porywa, choć może być wzruszająca. My wiemy, co kryje się pod postacią Jekylla. Emma nie. Ale wciąż go kocha i próbuje miłością całe to zło zwalczyć.
W obłędzie podobał mi się Pierczyński który w końcu wyszedł również druga nogą z roli Thenardiera i zupełnie go w nim nie widziałam. Żałuję, ze tak dobry aktor został obsadzonyw takiej nieznaczącej roli. Z drugiej strony w sumie albo ta albo żadna bo w sumie nie było innych ról ;)
W oczach tych- taka pieśń która musi się pojawić w każdym spektaklu gdy sa dwie kobiety i jeden mężczyzna. Było tak w nędznikach, miss saigon i wielu innych więc i tu jej zabraknąć nie mogło. Nie lubię takich wyjców, więc nie polubiłam.
"Nie wie nikt"- tu stwierdzają oboje (Lucy i Gabriel), że Jekyll jest ich przyjacielem. I aż czekałam, że ta przyjaźń połączy ich serduszka i się zakochają i będa żyli długo i szczęśliwie. Niestety scena się po prostu skończyła, więc romansu nie było.
Nowe życie- piosenka mnie niestety nie porawła, chyba po prostu za dużo było tego typu piosenek. Chociaż burza i ciemna postać przedzierająca się za nią wypadły ładnie.
Śmierć Lucy. No i tu trochę nie ogarnęłam. Wcześniej jak Hyde przyszedł do niej do łóżka była zadowolona. Ok, wiem, że było to spowodowane strachem i powiedzmy, ze nie chciała dac po spbie po prostu poznać, ze jest przestraszona. Ale w tej scenie już od samego początku glos ściszony, półszept, i mowa ciała wskazująca na paraliż. Już wiedziała, że umrze? Tylko dlatego, że nie było songu? No heloooł! Chyba była w takim transie jak Christine w Upiorze.Konfrontacja- Ja chyba z założenia powinnam lubić utwory o takim tytule. Jeszcze się nie przejechałam na nich. Mało tego, powinni złe piosenki tak nazywać i czuję, że od razu by wiele zyskały. No, więc bardzo mi się podobało, że w jednym momencie Kruciński musiał na naszych oczach być Hydem i Jekyllem. I tak lawirował między tymi postaciami. Myślę, że wymagało to potężnych umiejętności aktorskich. Umiejętności również wymagało poprawne obsłużenie świateł (moim zdaniem zmienia się to jednym przyciskiem i to w takt muzyki, ale może się nie znam). Wraz z przemianą głównego bohatera zmieniało się również oświetlenie. Typowo teatralnie- ciepłe żółte światło do dobrego wcielenia, mok wokół i bijące białe światło do złego. Więc wraz ze zmianą technik aktorskich i dodaniem lub ujęciem chrypki zmieniało się również światło. Niestety, z wręcz sekundowym opóźnieniem. Nie przeszkadzało to mocno, ale wyobraźmy sobie jak byłoby to genialne, gdyby było dopracowane? Bardzo też mi się podobało jak Jekyll na początku był osobą silnie stojącą na ziemi, a Hyde wręcz upadłą i jak to w trakcie piosenki się pozmieniało, kończąc na odwrotnym ustawieniu panów.
No dobra. Na scenie ślubu chyba nikt się nie spodziewał, że J/H umrze. Wręcz przypominało to taki ślub Shreka, z tym że tym razem to z jego strony baliśmy się przemiany i liczyliśmy, że pocałunek królewny zdejmie z niego tę klątwę. Niestety, w imię nauki i popełnionych błędów Jekyll był zmuszony poprosić swojego przyjaciela, by ten go zabił zanim on zabije swoją ukochaną. Początkowo Emma próbowała go przywołać swoim (syrenim) śpiewem, jednak bardzo nieudolnie, i gdy Jekyll zaczął się przeobrażać to mimo wcześniejszego wystrzegania się noża, Gabriel zabił go uwalniając miasto a przede wszystkim Emmę od mordercy. Ale! Scena wyglądała na niedokończoną. Nie było wiadomo, czy mamy klaskać normalnie (czyli klaszcze kto chce), czy to już koniec i klaszczemy wszyscy- częściowo wzruszeni, częściowo zadowoleni z końca przedstawienia i szczęśliwi, że będziemy mogli w końcu iść ten mecz obejrzeć. Okazało się że to koniec. Muzyka, napisy końcowe, the end.
---
Właściwie myślałam, że mniej plusów tym wszystkim było, a tu wychodzi , ze nie było tak źle. Zdecydowanie powinnam milczeć i jak zwykle wypowiadać się po jakimś czasie ;)
Nie rozumiem dlaczego muzyka nie była przedłużona o parę taktów, tak aby scena nie była pusta. Nie muszą jej przecież zapełniać non-stop aktorami, ale czarna nie powinna być, nie mówiąc o tym, że w tym momencie było słychać pęd sceny obrotowej oraz tupot stóp ;)
Właściwie spektakl po raz kolejny bez happyendu nie nadający się do puszczenia dzieciom, żeby nie zaburzyć ich światopoglądu w różowe życie i wieczne dobre zakończenia. Miłością nie da się wszystkiego zwalczyć/naprawić/wyleczyć. Chociaż może to właśnie jego bliscy nawalili dając mu jej mniej niż było potrzeba? Może gdyby nie tylko Emma w niego wierzyła byłoby inaczej? Jekyll nie żyje. I już się tego nigdy nie dowiemy. No, ewentualnie na zielonym ;)
Właściwie spektakl po raz kolejny bez happyendu nie nadający się do puszczenia dzieciom, żeby nie zaburzyć ich światopoglądu w różowe życie i wieczne dobre zakończenia. Miłością nie da się wszystkiego zwalczyć/naprawić/wyleczyć. Chociaż może to właśnie jego bliscy nawalili dając mu jej mniej niż było potrzeba? Może gdyby nie tylko Emma w niego wierzyła byłoby inaczej? Jekyll nie żyje. I już się tego nigdy nie dowiemy. No, ewentualnie na zielonym ;)
Best casinos in the world to play blackjack, slots and video
OdpowiedzUsuńhari-hari-hari-hotel-casino-online-casinos-in-us · blackjack 바카라 사이트 (blackjack) · roulette (no Blackjack Video Poker casinosites.one · jancasino.com Video gri-go.com Poker · Video Poker · Video herzamanindir poker