poniedziałek, 8 sierpnia 2016

Kabaret SMILE

Sobotni poranek- zero planów. Wakacje. Wszyscy wyjechali... Teatry w wakacje zamknięte. Nuda...Właśnie z powodu udało mi się stać szczęśliwą posiadaczką biletu na kabaret Smile.

Kabaret ten działa już wiele wiele lat na naszych scenach- w mojej opinii są w ścisłej czołówce. Pamiętam, gdy odkryłam ich na bodajże pierwszej Sopockiej Nocy Kabaretowej- śpiewali piosenkę o pierogach, byli moimi mistrzami! Kabaret i jedzenie- dwie najważniejsze rzeczy w życiu. Jednak wtedy był nieodpowiedni czas na naszą miłość- wszak byłam największą fanką innego kabaretu. 
W między czasie słynny kierowca Tira, Pan Stanisław, podróżował z nami w Nissanie Micra, w 5-osobowej ekipie, do Paryża. Nie pozwolił nam zasnąć, pomógł wrócić do domu, a i znaki na Kostrzyń mijaliśmy z wielkim uśmiechem. Później bardzo pozytywnie zwrócili na mnie swoją uwagę zbierając pieniądze na farbę, aby wymalować pewien ośrodek (mogę już źle pamiętać, ale cel był szczytny). Dziś, kiedy moja miłość jest bardziej podzielna, bez żadnego poczucia zdrady zasiadłam w 3 rzędzie i obserwowałam ich występ.

Mam wrażenie, że pierwszy skecz jest zawsze najtrudniejszy. Publiczność nie jest jeszcze rozgrzana, jest trochę skrępowana, właściwie to nie ma zamiaru zbytnio ujawniać się ze swoimi emocjami. Przez jakieś 10 sekund. Kabaret startuje od razu na pełnych obrotach, powodując, że wszelkie kremy przeciwzmarszczkowe w tej chwili zdają się na nic. Chłopaki mają nas już w garści- i nie odpuszczają. Wystartowali z wysokiego progu, ale nie lecieli wraz z kolejnymi skeczami w dół, niczym Adam Małysz na skoczni (czy młode pokolenie wie kim on jest?!). Każdy skecz był perłą. Widać, że program był przygotowany z głową, i był spójny. Bardzo mi się podobało to, że wiele skeczy było nieznane- właściwie prawie wszystkie. Mimo, że skecz typu "Merlin" bawi nawet obejrzany po raz setny tak samo- fajnie obejrzeć coś po raz pierwszy na żywo. Tak wiecie- z dumą po roku oglądasz ten skecz i mówisz:"taaa...ja już to widziałam w Sopocie. Słabe". 

Ci, co mnie znają, że dla mnie najciekawsze rzeczy są po spektaklu. Na scenie możemy podziwiać aktora w kreowanej przez siebie roli. Gdy zejdą do publiczności możemy poznać ich prawdziwą twarz. Byli naprawdę cierpliwi- to pierwsze, co ciśnie mi się na usta myśląc o tym skupisku ludzi przekrzykujących się w ich kierunku.Oczywiście pamiątkowe zdjęcie zrobiłam sobie i ja- i te parę wyrazów wymienionych z Panam ze Smile'a zachowam w sercu na zawsze. 

Mam nadzieję, że do szybkiego zobaczenia!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz