czwartek, 4 sierpnia 2016

TANGO 3001, G. Castellanos

Prolog
Z wielką radością przeczytałam zawiadomienie, że Teatr BOTO ma swoją nową siedzibę. Ale łzy szczęścia pojawiły się, kiedy moje oczy dostrzegły tytuł pierwszego spektaklu, który będzie miał tam swoją premierę.
"Tango 3001"- idę!
Jak wynikało z opisu spektakl ten ma być kontynuacją "Tango Nuevo" kooprodukcji wystawianej w 2011r. przez Olsztyński Teatr im. S.Jaracza oraz Teatr Muzyczny im. Danuty Baduszkowej w Gdyni . Spektakl oglądałam na obydwu scenach wielokrotnie i chłonęłam emocje, ruchy, gesty i kroki samotnych istot na opuszczonym metrze w Buenos Aires. Wiele bym dała, za obejrzenie ponownie tego przedstawienia, który po cichu zniknął z obydwu scen (dlaczego o takich rzeczach nie informują?). Do tej pory jedyną możliwością przypomnienia sobie tejże produkcji miało być wyświetlenie  nagrania z tego spektaklu na Olsztyńskiej plaży.

Sobota, godz. 20.00.
Wchodzimy na nową scenę teatru. Poza skromnym powitaniem i zaproszeniem na spektakl przez jednego z założycieli teatru- Adama Nalepę, powitała nas wszechogarniająca ciemność na sali oraz siedzące w jej rogu aktorki. Zajmujemy swoje miejsca, nie mówimy prawie nic. Skoro aktor jest na scenie, przedstawienie się zaczęło!
Delikatny dźwięk pozytywki przerywa nam jej głośne zatrzaśnięcie oraz werble i dźwięki nalotów. Jesteśmy w Buenos Aires w roku 3001.

Zaczynamy!Mamy do czynienia z ogromną tęsknota oraz wolą walki. Pewność siebie, przeplatała się z ogromnym żalem i rozgoryczeniem. Wszystko to wyśpiewane przez postaci zatracone w sobie. Mają to samo imię, a w kwestionariuszu na pytanie o płeć zaznaczają odpowiedź "unknown".  Mimo niemal tysiąc letniego odstępu między czasami w których my żyjemy, nie otaczają ich szklane domy, czy przedziwne pojazdy latające. W koło nie ma zieleni i szczęśliwie biegających dzieci. Mamy tutaj pustkę. Apokaliptyczną pustkę, z którą próbują sobie poradzić, lecz, co ludzkie, przechodzą przez fale wielkiego smutku oraz euforii- bo jedynie dając upust tym emocjom są w stanie dalej w  takim świecie funkcjonować. Muzyka jest dla nich pewnego rodzaju terapią, która poprzez głośne wypowiedzenie swych wspomnień pomaga wrócić do normalnego życia a przede wszystkim do dalszej walki o nie.

Realizacja
Aktorsko mamy do czynienia z wielkimi solistkami naszego teatru Muzycznego- Magdaleną Smuk oraz Renią Gosławską towarzyszy im Agnieszka Castellanos-Pawlak, która na co dzień jest aktorką teatru w Olsztynie, ale pamiętać trzeba, że w Studium Wokalno-Aktorskim oraz scenie gdyńskiego teatru stawiała swoje pierwsze kroki. Renia jest największym na pomorzu wulkanem energii, co wspaniale wykorzystał reżyser przedstawienia. Słuchanie jej interpretacji utworów, które po woli narastały aby na koniec wybuchnąć były ogromna przyjemnością. Wzruszająca i chwytająca za serce w prawie każdym utworze Magdalena Smuk, pokazuje również swoje drugie, zdecydowanie bardziej  stanowcze oblicze (Che tango che).
Zwykle przeszkadza mi, kiedy spektakl jest odtwarzany z półplaybacku, jednak w tym wypadku orkiestra zaburzyłaby wszelką harmonię przedstawienia.
Aktorki bardzo dobrze poradziły sobie z brakiem mikroportów, z którymi zwykły śpiewać- niektóre frazy były czasem ledwie słyszalne, ale wynikało to wyłącznie z interpretacji utworu a nie z niewłaściwej emisji głosu.

Pomyśleć by można, że realizacja spektaklu w oparciu o motywy utworów Piazzoli jest w pewnym sensie "pewniakiem". Muzykę zna sporo osób, a wiadomo, że najbardziej lubimy  piosenki, które się zna. Przypomnijmy sobie jednak "Tango Piazzola", reż. Józefa Opalskiego z Teatru im. Juliusza Słowackiego w Krakowie- po przerwie widownia świeciła pustkami. To dowód na to, że pomimo solidnych fundamentów przedstawienie się nie uda, jeśli reżyser nie będzie miał na niego pomysłu.
Ale powiedzmy sobie szczerze- "Tango 3001" to nie kontynuacja, a ten sam spektakl. Ale przecież jeśli coś jest dobre- wystarczy jedynie dostosować go do nowych warunków i wystawiać jak najdłużej!



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz